Jacek Derewienko Jacek Derewienko
505
BLOG

Świat wobec Tuska - ostatnie 3 dni

Jacek Derewienko Jacek Derewienko Polityka Obserwuj notkę 5

Jak każdy szanujący się moher widzę politykę jako globalny system akcji i reakcji. Innymi słowy uznaję za bardzo istotne dla kształtu polskiej sceny politycznej oddziaływanie zagranicy i nie wykluczam w tym oddziaływaniu istnienia różnorakich spisków.
Wykształceni, młodzi i z dużych miast w tym miejscu przerwą zapewne lekturę, a szkoda, bo to przede wszystkim z nimi kreatorzy sceny politycznej mają problem.
W każdym normalnym kraju wystarczy jedna, dwie informacje o aferze na szczytach władzy, by elektorat dokonał innego wyboru. Proces spawania wyborcy do partii wymaga subtelnego wyczucia proporcji i zawsze musi być na tyle niepełny, by pozwalał na rozerwanie więzi.
W Polsce wybraną kategorię elektoratu do Platformy Obywatelskiej przyspawano na amen. Uwzględniono bowiem tendencyjne opinie GW i tzw. autorytetów domagających się zwarcia szeregów w obawie przed patriotyzmem i religią czyli faszyzmem. W efekcie - hipotetyczne zamieszczenie w mediach zdjęcia Donalda Tuska własnoręcznie dekapitującego maczetą Matkę Polkę i jej dziatki wpłynie jedynie na decyzje wyborcze w sferze stosowanych kling
i sportów walki.
Cóż więc czynić należy, gdy demos jest uparty, lokalna presja nieefektywna, a tworzone
w zastępstwie partie nie znajdują zainteresowania lojalnych wyborców PO? Tymczasem zmiana na szczytach naszej władzy jest korzystna dla wielkich tego świata, choćby ze względów – powiedzmy - sanitarnych.
Jak nie ma skutecznej opozycji w kraju, to trzeba jej fundamenty budować poza granicami. Tym bardziej, że taka strategia dotychczas w przypadku Polski się sprawdzała. W tym kontekście dostrzegam ostatnie wydarzenia, które łączy ich międzynarodowość.
„W Sieci” zamieściło na okładce smoleńskie zdjęcie dwóch zadowolonych premierów. Efekt jaki osiągnięto w wyniku tego jest zgodny z opisem wyżej, co nie zmienia oceny, że takie publikacje są bezcenne. Pojawiły się jednak „międzynarodowe” pytania:
Jak to zdjęcie trafiło do tygodnika? Zrobione wśród samych swoich (raczej z pozycji Putina niż Tuska, choć to Tusk wydaje się bardziej wyluzowany),zapewne skatalogowane przez służby prasowe, określone jako materiał drażliwy i odpowiednio chroniony, …… hmm.
Jakie były intencje ofiarodawcy? „ W Sieci” – oby żyło wiecznie - nie ma tyle kasy, by zapłacić za operację plastyczną, nowe dokumenty i rezydencję na bezludnej wyspie.
Jeśli nie Polaków miało zdjęcie szokować, to kogo (ciągle mam na myśli intencje ofiarodawcy, a nie tygodnika)? Wiadomo, że prasa tzw. zachodnia przemilczy tę rewelację. Nie do ogółu więc ten news jest adresowany, ale do elit posiadających własne służby prasowe.
Zapewne wymuskani absolwenci Oksfordu na wysokich stanowiskach rządowych wielu krajów nie będą mieli ochoty na przyjaźń z naszym premierem.
Innym międzynarodowym wydarzeniem są wybory PO na Dolnym Śląsku (sic!!!). Na twarzach naszych dziennikarzy nie pojawiło się zdziwienie, gdy po ujawnieniu zapisu rozmowy regionalnych delegatów przez Newsweek (to też ciekawe) działacze PO ostro zabrali się do wyjaśniania, deklarowania zmian, zawieszania . A w czym to kupczenie stanowiskami jest poważniejszym przestępstwem od np. afery hazardowej zamiecionej gremialnie pod dywan? Ciężar przewiny wynika z jej międzynarodowego aspektu. Pojawia się on poprzez włączenie w partyjne gierki KGHMu. Trzeba pamiętać, że to nie jest zwykła, nawet duża firma. To grupa kapitałowa mająca w Polsce ponad 60 spółek. 40 z nich jest w pierwszej 100 największych polskich przedsiębiorstw. To firma z potężnym biznesem w Kanadzie i w Chile. Notowana jako jedyna polska spółka na największych światowych giełdach. I oto zagraniczni inwestorzy, którzy setki milionów dolarów zainwestowali w perspektywiczną spółkę muszą sobie odpowiedzieć na pytania: jak się zachowają ceny akcji, gdy jakiś partyjny kacyk wykona głupi ruch? Czy lepiej sprzedać akcje, czy przyłożyć rękę do zmiany sytuacji?
O Polsce nie wiedzą nic, tylko że istnieje KGHM, no i osobisty sekretarz coś mówił o jakimś zdjęciu ciekawym. … hmm.
Najświeższą międzynarodową minę podłożył sobie osobiście Donald Tusk. W tzw. świecie ludziska znają standardy i wiedzą, co premier może, a czego już nie. Nasz rząd tej podstawowej wiedzy nie posiada. Wykorzystali ów fakt ci co już nie chcą się z nim bawić
i różnym światowym władcom obznajmili, że polski premier ich w balona ładuje. Owóż światowi władcy na tyle w nienaruszalność powagi swej władzy uwierzyli, że do głowy im
i ich służbom nie przyszło podejrzewanie naszego premiera o podstępne działanie na ich szkodę. A podstęp był prosty i wszystkim Polakom Szarakom znany. Oto 11 listopada pojawią się w Warszawie premierzy i ministrowie z całego świata, nie tyle po to by brać udział w jakimś szczycie klimatycznym , ale by pełnić rolę bezrozumnego narzędzia w intrydze obecnej władzy. W imię ich bezpieczeństwa możliwe będą interwencje policji, działania i sytuacje dramatyczne i ryzykowne. Ryzykowne dla Polaków Szaraków oczywiście, ale i dla wzmiankowanych premierów też. Przecież w ich krajach tez są święta narodowe, odbywają się jakieś uroczystości. Przełożenie sytuacji na jakikolwiek kod kulturowy to bułka z masłem. Pierwszą ratę ryzyka już otrzymali i póki co robią wszystko, by o ich naiwności wyborcy się nie dowiedzieli. Na dzisiaj mówią o tym, że należy przenieść obrady, bo polskie przewodnictwo nie gwarantuje sukcesu szczytu. Głupie gadanie, ale można z tej obserwacji wysnuć wniosek, że sytuacja choć stara, naprawdę ich zaskoczyła.
Możliwe są więc dwa rozwiązania. Pierwsze to wzmiankowane przeniesienie szczytu i przyznanie się do błędu przez oficjeli ze świata, czyli poniesienie niewielkich, ale jednak strat wizerunkowych. Druga to dogadanie się, zagwarantowanie przez polski rząd maksymalnego spokoju w Warszawie i odbycie szczytu w zaplanowanym uprzednio miejscu.
Dzisiejszy sygnał o woli zmiany miejsca szczytu pokazuje nieufność wobec Tuska, który próbował zdjąć z siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo na Marszu Niepodległości poprzez deklarację ministra Sienkiewicza, że Marsz się sam będzie ochraniał, a policja nie będzie się wtrącać. Polaków to uspokoiło, ale za granicą inne standardy, inne zadania władza sobie stawia, więc do nieporozumienia doszło. 

Ostatni przykład mało u nas komentowany, ale myślę, że ważny. Władcy zbrodnię przemilczą, stracone pieniądze odzyskają, ale ośmieszenia nie darują.

 

optymista, mimo wszystko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka