Jacek Derewienko Jacek Derewienko
73
BLOG

O jakości debaty publicznej

Jacek Derewienko Jacek Derewienko Polityka Obserwuj notkę 0

Przez 25 lat dominował w Polsce pogląd klasyka politycznego PR-u, że ciemny lud wszystko kupi. Populizm wczesnych lat III RP motywowany był niewielkim doświadczeniem w korzystaniu
z demokracji. Na grunt wolnej Polski przeszczepiono pogląd Winnickiego z serialu „Alternatywy 4”. „Wicie, rozumicie. My w gronie zaufanym możemy rozmawiać na różne tematy, ale naród tego nie zrozumie.” Akceptacja tej postawy była tak powszechna, że  np. przedstawiciele Gazety Wyborczej chwalili się, że  Tymiński przegrał wybory prezydenckie, bo GW sfabrykowała oskarżenia na jego temat (wywiad z żoną kandydata). Trzeba pilnować było, by naród jak ta krowa w szkodę nie polazł.

W następnych latach i kolejnych kampaniach wyborczych populizm wzmacniała infantylizacja, która pierwotnie generowana była w sferze popkultury. Durne reklamy, płytkie programy telewizyjne, a w sferze kultury wyższej wyparcie klasyki przez obrazoburcze produkcje miało stworzyć wrażenie, że innej rzeczywistości nie ma. Orzeł z czekolady, prezydent analfabeta, szkoła bez nauki historii, penis na okładce pisma o kulturze i – dla odmiany – ch.. w wypowiedzi
o papieżu pani od kultury; do szczęścia tylko grzecznych i licznych w masie kibiców piłkarskich brakowało. Sen o całym narodzie na stadionach skandującym Donald, Donald nie dał się zrealizować, bo kibice  przeszkadzali. No, ale dekibolacja jeszcze trwa. Ostatni odstrzał – niestety -  z „sukcesem”.

W takiej rzeczywistości debata przedwyborcza w TVP zajaśniała jak poranna jutrzenka, odświeżyła atmosferę jak nadmorska bryza. Dziesięciu kandydatów – może sześciu –
w każdym razie dominująca większość, w merytoryczny, komunikatywny sposób zrecenzowała rzeczywistość budowaną przez PBK et consortes, że użyję ulubionego zwrotu jednego
z kandydatów. Emocjonalnie autentyczni, rzeczowi, zaprezentowali także kilka ciekawych propozycji legislacyjnych. Co? Że przesadzam?

Jeśli tak, to jak skundlona, głupia jest debata w polskiej sferze publicznej, skoro taka przeciętność była w stanie zrobić wrażenie na odbiorcach. (Sam znam zdeklarowanych czterech wyborców PBK, którzy po debacie zagłosowali protiwpałożnie).

Mimo takich obserwacji, czemuś nie zdziwiła mnie ocena debaty zaraz po niej pana redaktora Jonasa. Że na niskim poziomie, z udziałem nieudaczników i hmm… ludzi bez wiedzy. No kto to jest ten Kukiz, albo ten – jak mu tam – Braun. Prezydentowi ten wątek zapodano, więc machając swym merytorycznym palcem się dziwował: Ja - taki na wysokościach, z takimi na niskościach mam debatować? Na tak mizernym poziomie wiedzy, ja - prawie doktor - nie będę intelektem operował.

 Do chóru Krzysztof Rybiński się włączył. „Czekają nas bardzo poważne wyzwania demograficzne a debata w Polscejak zwykle o tematach mało istotnych” – stwierdził w swym felietonie nie  chcąc dostrzec że pisze te zdanie w czasie, gdy coś nowego się kluje. No niestety, na tym etapie -  w dialogu publicznym, a nie w kuluarach - opozycja nie jest pionierem.

Stefan Kisielewski analizując kiedyś relacje polsko – radzieckie stwierdził - martwi mnie, gdy Rosjanie są zadowoleni z Polski, a cieszy, gdy są wściekli, bo to znaczy, że w tym względzie coś dobrego się stało.

Podzielam jego emocje zarówno w odniesieniu do prezydenckiej debaty, jak i wobec jej   recenzentów. Tylko gdzie oni wobec narodu się sytuują?
 

 

 

optymista, mimo wszystko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka